IRA „9”
31 Stycznia 2010
IRA ma naprawdę wiernych fanów, bo skoro po tak fatalnej płycie, jak "Londyn 8:15" gotowi byli oni sięgnąć po kolejną, to znaczy, że są w stanie wiele znieść. Zespół chyba jednak zauważył, że zbyt ryzykowne byłoby ponowne testowanie cierpliwości słuchaczy i postanowił skorzystać ze sprawdzonych starszych patentów, dzięki czemu płyta "9" jest całkiem niezła. Tworząc nowy materiał IRA niestety nie zdołała całkiem zapomnieć o poprzednim albumie, który gdyby nie forsowane z uporem maniaka przez stacje RMFopodobne "Trochę wolniej", odszedłby w zasłużony niebyt. W efekcie na "Dziewiątce" znalazły się też kompozycje utrzymane w tamtym klimacie i - o zgrozo - na zbliżonym poziomie ("Szczęście").
Dużym atutem płyty jest jej zróżnicowanie. Jest kilka mocniejszych kompozycji ("Z dnia na dzień", "Żyję"), są też udane ballady ("Nie daj mi odejść"), ale też piosenki uderzające w nutę łagodniejszych, bardziej tanecznych utworów IRY przełomu wieków ("To co na zawsze", "Dobry czas"). Ale z drugiej strony znalazło się też miejsce na przebłyski infantylizmu z okolic debiutu (z którym zespół wydawało się definitywnie sobie poradził już na płycie "Mój dom" ("Szczęście").
Ogólne wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Materiał brzmi bowiem jak koncepty starej, dobrej IRY podane w rozsądnie uwspółcześnionym brzmieniu. W efekcie płyta wypada świeżo, ale nie przesłania to największego potencjału zespołu - czyli ciekawych rockowych melodii obudowanych przemyślanymi, znakomicie ubarwiającymi je riffami. Gadowski choć wyraźnie osłabł, to wciąż dysponuje świetnym charakterystycznym wokalem, który jest jednym z głównych atutów zespołu. Poza tym nie da się ukryć, że ma on wyjątkowy dar do bardzo ciekawych interpretacji tekstów w naprawdę fachowych liniach wokalnych. I choć zdarzają mu się wpadki ("Szczęście", "Druga miłość"), to wciąż trzyma poziom najlepszych polskich wokalistów rockowych. W efekcie potrafi ożywić średnie kompozycje, a z tych dobrych uczynić wyśmienite.
Dobre wrażenie psuje zupełnie nieudana i niezrozumiała próba polemiki z krytyką w zestawie z mało wyrafinowaną nagonką na piractwo ("Spróbuj"). Utwór ten choć przyzwoity muzycznie, ze względu na tekst może budzić raczej uśmiech politowania - "ściągnąłeś za darmo, więc milcz", "ktoś niespełniony mówi co mam grać" - i tego podobne frazy wpisujące się w nurt polemiki na poziomie Andrzeja Leppera. Jest to o tyle zaskakujące, że pozostałe teksty na tej płycie są w najgorszym wypadku przeciętne, choć są wśród nich i bardzo dobre. Autorem wszystkich jest jedna osoba - Wojciech Byrski - więc "Spróbuj" trzeba chyba potraktować w kategorii wypadku przy pracy.
Dobrze, że IRA nie bała się sięgnąć po nowe, ale i dynamiczne środki wyrazu ("Mój bóg"). Dzięki temu wzbogacili płytę udowadniając swój muzyczny rozwój, nie strzelając takiego samobója jak na "Londyn 8:15". Na "9" nie brakuje więc bardzo dobrych wyrazistych, rockowych, mądrze nawiązujących do najlepszej irowej tradycji utworów - zarówno tych szybszych, jak i balladowych. Szkoda, że tych dobrych słów nie można powtórzyć odnoście wszystkich utworów na tym krążku.
Bartłomiej "Eternus" Biga
Komentarze