Percival Schuttenbach „Svantevit”
11 Marca 2014
Łączenie folku ze współczesną muzyką to pomysł bardzo ciekawy, ale jednocześnie dosyć ryzykowny. Nie zawsze bowiem udaje się okiełznać taką konfigurację . Czasem te dwa światy nie przenikają się w sposób płynny, tylko taki, który wręcz przeszkadza słuchaczom w odbiorze. Często taki wytwór jest przesadzony, czy po prostu sztuczny i naciągany. Dlatego i do albumu "Svantevit" - nowego wydawnictwa heavy folkowej grupy z Lubina, Percival Schuttenbach - można podchodzić z lekką obawą. Ryzyko jest o tyle większe, że zespół proponuje połączenie klimatu wczesnosłowiańskiego z metalem, a jak wiadomo, gatunek ten, choć powszechnie znany i uwielbiany, ma jednak bardzo duże skłonności do wszelkiej maści przesady.
Już początek albumu, czyli utwór "Okrutna Pomsta" rozwiewa nasze wątpliwości co do odpowiednich proporcji i współgrania ze sobą dwóch przestrzeni: metalowej i folkowej. Kawałek jest potężny, osadzony trochę w konwencji thrashmetalowej, bardzo zwinnie podszyty złowróżbnymi, słowiańskimi elementami, takimi jak charakterystyczne chórki, czy instrumenty smyczkowe. Kolejne utwory zdają się zdradzać inne inspiracje zespołu, co prawda wciąż w obrębie szeroko pojętego metalu, ale i tak wystarczająco różnorodne, by z albumu nie wiało nudą. I tak "Satanael" może skojarzyć się z doomowym graniem a'la Type O Negative, kawałek "Upiory" przypomina z kolei kompozycyjnie klasyczne Iron Maiden. Jest to długi, wielowątkowy, stworzony z epickim rozmachem utwór pełen licznych zmian tempa, czy klimatu. Inne piosenki, choć mniej oczywiste jeśli o chodzi o nawiązania, wciąż uderzają nas swoją mocą i bezkompromisowością, tak jak na przykład tytułowe "Svantevit". W tym wypadku jest to typowy heavy metalowy kawałek okraszony drapieżnym żeńskim wokalem i refrenem, który łatwo zapada w pamięć i trudno wyrzucić go potem z głowy.
Oczywiście, w ten sposób można opisać niejedną metalową płytę, co mogłoby wskazywać na to, że "Svantevit" nie jest wydawnictwem, które w jakikolwiek sposób się wyróżnia. Tak jednak nie jest, ponieważ wszystkie opisane powyżej utwory, choć na pierwszym planie typowo metalowe, gdzieś tam podprogowo romansują ze słowiańskim folkiem, a dzięki użyciu przez zespół instrumentów i środków muzycznych typowych dla naszej rodzimej muzyki etnicznej, płyta jest jeszcze bardziej osobliwa. Poza tym, piosenki przeplatają się ze ścieżkami nazwanymi wieszczbami (wróżbami). Noszą one różne podtytuły a można na nich usłyszeć dźwięki przyrody, odgłosy płynących łodzi, palonych ognisk, czy śpiewy i pieśni starosłowiańskie. Dzięki temu album nabiera nieco innego znaczenia i mimo tak ostrej formy, jesteśmy w stanie przenieść się w inny świat, odległy o wiele, wiele lat.
Warto zapoznać się ze "Svantevitem", ponieważ jest to płyta jakich mało w polskiej fonografii. Niezwykle zgrabne połączenie folku z ciężkim graniem, pełen profesjonalizm i dbałość o każdy szczegół sprawiają, że album brzmi jako przemyślany od początku do końca, złowieszczy, słowiański i drapieżny koncept. Dodatkowo, jest to idealna pozycja zarówno dla ludzi, którym w duszach gra metal, jak i dla tych lubujących się w naszej zamierzchłej historii i kulturze.
Sebastian Noworol
Komentarze